Strona główna           Historia           Cennik            Forum           wstecz 


NOWOŚCI !!!

Strony pomocnicze!!!

www.wikipedia.pl

www.google.pl

www.bmw.pl

Inne strony!!!

www.zsz-gostyn.com.pl

    

Świat idzie do przodu. Wciąż popularne SUV-y wymyślone przez Jankesów tłuką dziś na potęgę nawet w Korei i Chinach. W Państwie Środka, w firmie Shuanghuan Auto powstaje nawet pojazd CEO łudząco podobny do BMW X5 pierwszej generacji. Ten chiński koszmar wyposażony w niemieckie tablice rejestracyjne, który widziałem parę dni temu na autostradzie ma w zasadzie wiele wspólnego z dzisiejszym bohaterem.
 

BMW X5 M
 

 

A to z prostego powodu. Bowiem "zwykłe" SUV-y dzieli taka przepaść od BMW X5 M, jak chińskie CEO od oryginału. Trudno w to uwierzyć, ale nawet widok muskularnej bryły X5 dopakowanej opcjonalnymi 20-kami z cieniutko nawleczonymi nań oponami Bridgestone Dueler HP Sport Run Flat w rozmiarze 315/35 (!) na tylnej osi, nawet w ułamku procenta nie przygotuje na to, co czeka wasze zmysły po przejażdżce tym piekłem w kolorze nieba. W tym przypadku były to jednak seryjne 19-ki z oponami zimowymi Continental, nawiasem mówiąc, całkiem niezłymi. Wszystkie wloty na koszmarnym przednim zderzaku czemuś służą. Te największe po bokach skrywają np. dwie chłodnice oleju. Myślę, że to i tak najładniejsze opakowanie tego jądrowego reaktora mocy, jakie można było wymyślić.

By zdać sobie sprawę z powagi sprawy, z którą tu mamy do czynienia, kilka faktów, o których trzeba wspomnieć. BMW X5 to naprawdę spore auto. Wersja z mocnym dieslem, którą nie tak dawno jeździłem była więcej niż satysfakcjonująca. Taki ciężki kloc, a szybki jak diabeł!

Wersja M jest jeszcze cięższa. Pierwsza w historii "emka" napędzana na obie osie waży 2380 kg, i to jeszcze zanim ktokolwiek do niej wsiądzie. Mimo tego, dopóki nie skończy się paliwo w baku, zawsze kiedy tylko masz na to ochotę, możesz teleportować się do "setki" w czasie krótszym niż w BMW M3 z ręczną skrzynią biegów!

Maksymalny moment obrotowy w przedziale 1500-5650 obr./min wynosi 680 Nm. O 30 więcej niż ma choćby Bentley Continental GT. Liczba koni mechanicznych generowana przez silnik BMW X5 poraża konkurencję jak świat długi i szeroki. Muskularny Jeep SRT8 ma ich "tylko" 425, Audi Q7 V12 "zaledwie" 500, najmocniejszy Range Rover 510, nawet Cayenne Turbo S ze swoimi 550 kucykami może się schować! Kto da więcej? Tylko BMW.

Goście w białych fartuchach bez poczucia humoru z działu M GmbH pod wodzą Gerharda Richtera wyczarowali ze znanego z BMW serii 7 silnika 4.4 V8 okrągłe 555 KM. Unglaublich!

Jeśli myślicie, że zarówno dla właściciela tego auta, jak podczas waszych sporów w pubie z kolegami, prędkość maksymalna ma tu mniejsze znaczenie niż liczba koni pod maską, jesteście w błędzie! Po pierwsze, w BMW X5 M nie musicie być skazani na powolne wleczenie się lewym pasem z prędkością 250 km/h.

Wystarczy dokupić "M Driver's Package", by elektroniczny kaganiec pozwolił jeśli nie na wyprzedzenie, to przynajmniej dogonienie światła. Po drugie, warto wiedzieć, że do owych 250 na godzinę X5 M rozpędza się równie chętnie, jak mój Golden Alojz podaje łapę i przybija "piątkę".

Zanim policzysz do siedemnastu, na czytelnym jak logo McDonald's prędkościomierzu ujrzysz wskazówkę mijającą liczbę 200. Kilkanaście sekund później, w atmosferze absolutnej stabilności i wypełniającego powietrze ryku wydechu zmieszanego ze świstem turbin, X5 M osiąga katalogową prędkość maksymalną.

By poczuć wszystkie znane światu endorfiny, nie trzeba wcale zjeść tony czekolady z chili, równocześnie kochając się bez przerwy ze wszystkimi dziewczynami z Fashion TV naraz.

Wystarczy przycisnąć przycisk startera, którego opis "start/stop" zamieniłbym na "start&never stop!" Dźwięk dobywający się z wieloprzepływowego tłumika z czterema lufami jest jak najbardziej "cool", ale szczerze mówiąc, inaczej go sobie wyobrażałem. Mam wrażenie, że Jeep SRT8 "gada" lepiej, a na pewno głośniej. To X5 najlepiej odpalać w podziemnym garażu.

Seria X5/X6 M to pierwsze "emki" z turbodoładowaniem. I to od razu podwójnym typu Twin Scroll. Wspomniałem, że serce przeszczepiono z serii 7, ale tak naprawdę zmieniono lub zaprojektowano od nowa tak wiele elementów, że od seryjnego silnika różni się bardziej niż mroczni "bracia ksero" od aktorów.

Moc bez kontroli jest nic nie warta, o czym wiedzą niektórzy właściciele Saabów, Volvo czy Opli OPC. Dlatego układ jezdny tej bestii to majstersztyk przez duże "M". Standardowo montowany jest system Dynamic Performance Control, rozdzielający płynnie tsunami momentu obrotowego na tylną oś, niwelując niemal do zera zjawisko znane szerzej jako nad- i podsterowność. W odwodzie jest jeszcze Adaptive Drive z aktywną regulacją przechyłów bocznych, elektroniczny układ kontroli amortyzatorów oraz wydajny układ hamulcowy z 4-tłoczkowymi zaciskami, który ze względu na to, jakie wrażenie robi na błędniku, warto nazwać wyczynowym. Tytanowy kolor obręczy nie jest tylko na pokaz. Forsowna jazda pozostawia mnóstwo pyłu z klocków, z czasem trudnego do usunięcia, o czym warto pamiętać.

Fotele są jednymi z najwygodniejszych w jakich siedziałem, te z tyłu też (ale tam dużo miejsca!). Przeprojektowana deska rozdzielcza podobna w szczególe i ogóle do tej z cywilnej X5. Nie grzeszy urodą, za to spasowaniem i wykonaniem zasługuje na podziw. Przy siłach odśrodkowych i bocznych działających na mechanizmy tego auta, fakt, że wszystko trzyma się kupy, a lakier podczas wdepnięcia gazu do podłogi nie zostaje zdmuchnięty przez pęd powietrza, zakrawa na magię.

Niewielu motocyklistów (o samochodach nawet nie wspomnę), którzy podjęli rzucone przez X5 M wyzwanie sprintu od świateł do świateł wygrało pojedynek. Dla pewności zawsze warto korzystać z funkcji "launch control", która gwarantuje korzystny dla Ciebie wynik w 98 proc. tego typu starć.

Ale dopiero na zakrętach jesteś w stanie docenić i zrozumieć, że oprócz manifestacji potęgi i niczym nieskrępowanej czystej siły, X5 M to nie kolejna zagrywka marketingowa i wypełnianie wąskiej jak igielne ucho niszy na rynku. To chyba jedyne obecnie na świecie (oprócz bliźniaka X6 M) instrumentarium tych rozmiarów pozwalające pokonać każdy, nawet najbardziej wredny, zaciskający się łuk dwa lub trzy razy szybciej niż pierwotnie myślałeś! W moim przypadku poddałem się pierwszy, i to całkiem szybko. Brak odwagi czy umiejętności? A może warunków i środków na koncie umożliwiających zapłacenie mandatu(ów)? O ile oczywiście wiązka światła zdąży dotrzeć do przenośnej suszarki typu "Zurad" szybciej niż zbliżające się do miejsca pomiaru w tempie pioruna BMW X5 M.

W trybie D auto jest tym, czym było dotychczas, luksusowym SUV-em z nienagannymi manierami i kremową zmianą biegów, z kolei tryb S polecany jest w wypadku, gdy chcemy zawsze mieć pod prawą nogą odpowiedni zapas mocy do potęgi piątej. Jednak najfajniej jest spróbować refleksu i chwytając za łopatki przy kierownicy przejść w tryb manualny. Założę się, że pierwsze kilka zmian 1-2 zakończy się brutalnym odcięciem dopływu paliwa, odczuwanym przez kierowcę jako kopnięcie kopytem diabła w oparcie fotela. Brutalne i dzikie, ale bardzo (M)ęskie. Za żadne skarby automat sterujący pracą przekładni nie zmieni biegu za Was, dopóki sami nie popchniecie prawej łopatki z "+" do siebie. Fenomenalne i dające sporą przewagę nad 7-biegowym G Tronic z Mercedesa. Myślę, że to auto jest tak szybkie, że gdyby jeździli nim dostawcy pizzy, po otwarciu pudełka w domu ser wciąż przyjemnie by skwierczał.

Jeszcze większe wrażenie niż łatwość nabierania prędkości i celowania przodem w horyzont wyznaczony nitką asfaltu, wywiera fenomenalny, wręcz oszałamiający sposób, w jaki to auto reaguje na zmianę obciążeń. Hamowanie, nawet w zakręcie, nagłe odjęcie gazu i ta niczym niezmącona perfekcyjna lepkość do podłoża ustanawia nowe standardy prowadzenia wśród tego typu aut.

W cenę wliczony jest kurs doskonalący technikę jazdy i przygotowujący na inne niż dotąd pojmowanie odległości i praw fizyki. Wszystkich nie da się jednak nagiąć, dlatego wykarmienie 555 galopujących rumaków powoduje ubytek średnio 27-29 litrów wysokooktanowego paliwa po każdych 100 kilometrach jazdy. I co z tego?

Auto ma również obszerne wnętrze, szczególnie z tyłu, spory bagażnik i wystarczająco dużo elektronicznych gadżetów, by przetrwać nawet korek na Puławskiej czy Krakowskiej w dniu rozpoczęcia Euro 2012. Najciekawszy i nieobecny dotąd w BMW jest piktogram "Torque Distribution", pokazujący aktualny dopływ momentu na obie osie. Niemal zawsze większość wędruje na tył. Przy wyłączeniu układu trakcji każda nawierzchnia staje się dla X5 M śliska. Zdaję sobie sprawę, że ta informacja też raczej nie wpłynie na podjęcie decyzji o kupnie tej bestii. Dotychczas jedynie Clarkson odważył się pokonywać zakręty tym autem pełnym slajdem. Dziękuję, ja wysiadam.

A więc co? Wiem! Nie wygląda jak X6, a więc warte jest wydania każdych pieniędzy. Nawet 462 000 tysięcy. Po dokupieniu kilku dodatków, których po prostu nie wypada nie mieć, nazwa specjalnego lakieru zarezerwowanego tylko dla X5/X6 M o nazwie "Monte Carlo" jak ulał pasuje do finalnego pół miliona złotych z hakiem, na jakie wyceniono testowany egzemplarz.

Jednakże okazuje się, że największa zaleta tego samochodu może być również jego największą wadą. Nie żartuję. O tym, jak nieprzydatne jest to auto na co dzień, można przekonać się, oglądając promocyjny film na stronie BMW. Na ulicach wielkiego miasta, którymi porusza się X5 M nie ma ani jednego samochodu czy człowieka. Nie ma też sygnalizacji świetlnej, progów zwalniających, ptaków, koni, psów, radiowozów i fotoradarów. Bo tak naprawdę to jedyne oprócz toru wyścigowego idealne warunki, w których bez skrępowania będziesz mógł choć zbliżyć się do tego, co szumnie nazywamy możliwościami auta.

I cokolwiek sobie o mnie pomyślicie, choć BMW X5 M jest około miliarda razy fajniejsze od Skody Fabii, w mojej ocenie zasługuje na cztery gwiazdki. Słowem - jeśli M, to nie SUV, a jeśli SUV, to M!